- Aleh, pomożesz mi?
Achrem ochoczo przytaknął i złapał za ucho wielkiej torby. Jej właścicielka posłała mu w podziękowaniu uśmiech i ruszyła w kierunku wejścia do hotelu.
- Moja siostra znów cię wykorzystuje? – Mieszko stanął obok przyjmującego i zerknął z ukosa na bagaż należący do dziewczyny.
- Tylko pomagam jej wnieść torbę, przecież wiesz ile rzeczy kobiety zabierają ze sobą…
- Dobra, dobra. Michalina cię wykorzystuje. Pogadam z nią.
Achrem popatrzył na oddalającego się statystyka. Przez myśl mu przeszło jak mało na temat swojej siostry wie Gogol. Do niedawna Białorusin też nie wiedział nic. Aż nadeszły ćwierćfinałowe mecze w Bełchatowie.
Michalina pojawiła się właściwie z dnia na dzień. Przyszła na ostatni trening przed meczem z Gdańskiem i Gogol przedstawił ją jako swoją siostrę. Potem Andrzej poinformował ich, że Michalina będzie pomagać bratu i na meczu z Treflem siostra Mieszka siedziała już za stolikiem statystyków, ubrana w czerwoną koszulkę polo.
Aleh zamienił z nią może dwa słowa, kiedy jako kapitan drużyny powitał ją w swoim zespole.
Na dwóch pierwszych ćwierćfinałowych meczach ze Skrą już jej nie było, ale Achrem nie miał głowy by dochodzić dlaczego. Przed wyjazdem do Bełchatowa pojawiła się, a pytania o jej nieobecność zbywała jakimiś lakonicznymi odpowiedziami.
Alenie miał głowy by dociekać gdzie się podziewała i właściwie mało go to interesowało. W całości pochłonęła go batalia z bełchatowską Skrą. Na pierwszy przegrany mecz zareagował bardziej nerwowo niż powinien. Trudno się dziwić. Mieli zwycięstwo w całej rywalizacji na wyciągnięcie ręki. Coś nie wypaliło i mogli pluć sobie w brodę, że nie wykorzystali takiej szansy.
Co dziwne osobą, która denerwowała się najbardziej była Michalina. Aleh niechcący usłyszał jak płakała. Trochę go zdziwiło, że dziewczyna aż na takim poziomie emocjonalnym przeżywa ich porażkę. Jednak nie zawracał sobie tym głowy. Michalina była dla niego obcą osobą. A rozwiązanie zagadki miało nadejść samo…
Kiedy przegrali drugi mecz, Aleh poczuł jak zaczyna kiełkować w nim niepokój. Sytuacja wróciła do punktu wyjścia. Oba zespoły miały takie same szanse, choć Achrem chciał wierzyć, że to dla nich Podpromie okaże się szczęśliwe.
Jako ostatni udał się w kierunku szatni. Przechodząc obok toalet zauważył Michalinę w towarzystwie mężczyzny. Ten widok tak go zaintrygował, że schował się za jednym z filarów i wsłuchiwał w wyminę zdań prowadzoną przez tę dwójkę.
- Po co to, do cholery, przyjechałaś?! – nawet Aleh, choć stał w pewnej odległości, wyczuł jad, jakim przepełnione były te słowa.
- Daruj sobie Michał.
Głos Michaliny był nader spokojny. Aleh jeszcze bardziej nadstawił ucha.
- Posłuchaj Michalina, nie wiem co się roi w tej twojej ślicznej główce, ale jeśli zrobisz coś…
- Co zrobię Michał? – przerwała mu i Achrem wyczuł w jej głosie nutkę żalu – Powiem twojej żonie prawdę?
Zapadła ciężka cisza. Taka, która nie wpływa kojąco na rozmówców, nie uspokaja ich. Raczej powoduje jeszcze większe napięcie.
- Nie zrobisz tego.
Tym razem głos Winiarskiego wyraźnie drżał, jakby przyjmujący stracił całą pewność siebie.
- Dlaczego Michał? Dlaczego? – powtarzała Michalina – Ona też ma prawo poznać prawdę.
- Więc po to tu przyjechałaś, tak? – Aleh na moment wychylił się i dostrzegł sfrustrowaną minę przyjmującego i jego przydługie włosy, które targał dłońmi – Chcesz się zemścić, zniszczyć mnie…
- Chciałam – poprawiła go spokojnie – Po tym co mi zrobiłeś pragnęłam zemsty. Chciałam, żebyś cierpiał, tak jak ja cierpiałam.
Aleh, nadal nie widoczny dla dwójki rozmawiających, doskonale słyszał jak Michał ciężko oddychał. Michalina za to wyglądała jak skała, nic już nie było w stanie jej poruszyć. Była odporna na zachowanie Michała, na całą jego osobę.
- Ja nie zapomniałam… - powiedziała cicho i pokazała coś siatkarzowi na swoim lewym nadgarstku – Dobrze wiesz, że to zostanie ze mną już do końca życia.
- Nie dramatyzuj, możesz to w każdej chwili usunąć – rzucił Michał i odsunął do siebie rękę dziewczyny – Ale jeżeli ktokolwiek się dowie…
- Jak ty nic nie rozumiesz – westchnęła dziewczyna – Nie przyjechałam tu, by opowiadać wszystkim dookoła co się wydarzyło. Przyjechałam co chciałam się przekonać, że mój Michał się nie zmienił. Że nadal jest taki, jak tamtego popołudnia kiedy zrobił mi niespodziankę, która każdego dnia miała mi o nim przypominać. Widzę, że się myliłam. Zmieniłeś się.
- Chyba nie zamierzasz mi prawić morałów, co? – mruknął Winiarski, a Aleh dostrzegł na jego twarzy wyraz lekkiego zmieszania. Jakby słowa dziewczyny trochę go poruszyły.
Michalina zaśmiała się cicho, choć był to raczej gorzki śmiech, pełen rozczarowania.
- Nie możesz wymazać mnie ze swojego życia, nie tak po prostu.
- Więc wróciłaś bo chciałaś mi przypomnieć o swoim istnieniu, tak? Żebym znów poczuł się winny…
- Chciałam przekonać samą siebie, że wtedy, kiedy zostawiłeś mnie samą z tym wszystkim, postąpiłeś słusznie.
- I co? Przekonałaś się?
- Nie, Michał. To ty mnie nie przekonałeś.
Aleh dostrzegł jak na twarzy siatkarza pojawia się coś na wzór zdziwienia i konsternacji.
- Powiedz w końcu czego chcesz, a nie zbywasz mnie tymi swoimi mądrymi gadkami – rzuciła niecierpliwie. Aleh miał wrażenie, że Michał czuje się jak w klatce, osaczony przez Michalinę i bolesną prawdę, która biła z jej słów.
- Nie martw się, nie zobaczymy się więcej. Zapomnisz o mnie szybciej niż sądzisz. O ile już nie zapomniałeś… I mam nadzieję, że twoja rodzina jest szczęśliwa. Nawet z tą parszywą imitacją, którą muszą znosić każdego dnia.
Michał miał taką minę jakby Michalina uderzyła go w twarz. Ale ona tylko posłała mu ostatnie, pożegnalne spojrzenie i odwróciła się, zostawiając go z natłokiem uczuć i myśli.
Aleha tak zaintrygowała ta wymiana zdań, że zupełnie nie zauważył, że siostra Mieszka zmierza w jego stronę.
- Och… Co tu robisz?
Aleh najpierw długo przełykał ślinę, a dopiero potem odpowiedział.
- Właśnie idę do szatni – wyjaśnił. Zauważył, że oczy Michaliny dziwnie błyszczą, a jej wargi drżą – Wszystko dobrze? – postanowił udawać, że pojawił się tu przed chwilą. Nie chciał by dziewczyna wiedziała, że słyszał większość jej prywatnej rozmowy.
Michalina nie odpowiedziała tylko minęła go i szybkim krokiem odeszła. Aleh w pierwszym odruchu, chciał za nią pójść, ale w końcu doszedł do wniosku, że to nie jego sprawa. On też raczej by nie chciał by obcy ludzie wtrącali się w jego życie.
Tyle, że zapomniał o Michale. Przyjmujący nadal stał w tym samym miejscu, a wyraz jego twarzy nie zmienił się. Zauważył Alka, który zmierzał do szatani i dopiero wtedy jakby się ocknął.
- Aleh, czekaj… - zatrzymał Białorusina, a ten przyjrzał mu się z ciekawością. Nie miał pojęcia co dokładnie zaszło pomiędzy nim, a siostrą Mieszka, ale domyślał się, że to było coś poważnego.
- Słuchaj… Nie widziałeś może przed chwilą jak wychodziła stąd taka dziewczyna… Ładna, brunetka…
- Widziałem – odpowiedział Alek.
- Czy ona… czy ona płakała?
Aleh uniósł brwi, a Michał spuścił głowę.
- Nie. Ale wyglądała jakby jej się na płacz zbierało.
Michał spojrzał na niego krótko, po czym rzucając krótkie Dzięki szybko ruszył szukać Michaliny. Aleh zastanowił się chwilę, po czym podążył za nim.
Czuł się trochę nieswojo, ale ogarnęła go taka ciekawość, że zagłuszył sumienie i śledził Michała. Ten opuścił halę w poszukiwaniu siostry Mieszka. Michalina siedziała na murku z opuszczoną głową, jakby przed chwilą to ona usłyszała wiele przykrych słow. Aleh ukrył się za drzwiami, kiedy Michał powoli i niepewnie podszedł do niej.
- Michalina… Ty wiesz, że ja…
Dziewczyna podniosła głowę, a w jej spojrzeniu było coś takiego, że nawet Aleh poczuł się winny. Nadstawił ucho by nie uronić żadnego słowa.
- Tak Michał, wiem. Wiem wszystko, ale nadal nie rozumiem. Dlaczego nie powiesz jej wszystkiego? Wstydzisz się tego co się stało?
Aleh nie widział twarzy przyjmującego i nadal nie wiedział o czym mówi Michalina. Wszystko owiane było taką aurą tajemniczości. Pierwsze co Achremowi przyszło do głowy, to że ta dwójka miała romans. Ale on przecież znał Michała. On by tego nie zrobił swojej żonie.
- Posłuchaj mnie – w głosie siatkarza znów pojawiła się agresja, ale Aleh nie dostrzegł na twarzy Michaliny ani grama strachu – Nikt nie musi o niczym wiedzieć, jasne? To przeszłość i ona nie ma znaczenia…
- Nie ma znaczenia? – przerwała mu Michalina, a opanowanie w jej głosie zmieniło się w rozgoryczenie – Jak możesz tak mówić? Dla ciebie to naprawdę nic nie znaczyło?
Achremowi żal ścisnął serce. Przez oczy Michaliny przetaczały się kolejne emocje. Najdłużej zagościł w nich smutek.
- Michalina, dla mnie to też nie było łatwe, ale zrozum ja ma rodzinę, ułożyłem sobie życie…
- A ja umieram Michał.
Cisza jaka na nich spadła była bolesna. Aleh nie mógł uwierzyć w to co słyszy. W oczach Michaliny pojawiły się łzy. Michał stracił poczucie rzeczywistości.
- O czym… co ty mówisz?
Nawet jego głos utracił siłę. Aleh zakrył dłonią usta i z coraz większym niedowierzaniem czekał na to co się wydarzy.
- Umieram Michał. Tak jak umarł Szymek. To nowotwór.
Achrema uderzyła myśl, że wolałby nigdy tego nie słyszeć, nigdy tu nie być, nigdy tego nie przeżywać. Czuł się tak, jakby miał utracić coś cennego, a przecież to siostra Mieszka miała umrzeć… Gogol chodził taki radosny. Jakby nic nie wiedział.
- Michał idź już. Twoja rodzina na ciebie czeka.
Przyjmujący nie ruszył się z miejsca. Michalina otarła łzę z policzka i minęła go. Aleh patrzył jak odchodzi. Sam nie mógł ruszyć się z miejsca. Po chwili dobiegł go cichy, ale szarpiący za serce szloch Michała.
Achremowi bardzo ciążyła ta wiedza. Nie mógł normalnie patrzeć na Michalinę, nie mógł normalnie rozmawiać z Mieszkiem, który nadal nie był świadomy choroby siostry. Nie mógł skupić się na przygotowaniach do arcyważnego meczu z Bełchatowem.
Na dzień przed spotkaniem nie wytrzymał. Pojechał do domu Gogola i poprosił o możliwość rozmowy z jego siostrą. Mieszko, mocno zdziwiony całą sytuacją, zaprowadził go do pokoju Michaliny. Kiedy Aleh ją zobaczył, znów coś ścisnęło go za serce. Już dawno nie widział osoby tak przygnębionej i aż dziwił się, że jej brat tego nie dostrzega.
Michalina też była zdziwiona jego wizytą, bo patrzyła na niego z wyczekiwaniem aż ten zdradzi cel swoich odwiedzin. Aleh poczekał aż Mieszko zamknie drzwi. Uznał, że od razu powie Michalinie co mu leży na sercu, bez żadnego owijania.
- Słyszałem twoją rozmowę z Michałem w Bełchatowie. Przepraszam.
Sądził, że dziewczyna zwyzywa go od najgorszych. Że nawrzeszczy na niego. Że będzie musiał opuścić jej pokój.
Nie zrobiła nic takiego. Uśmiechnęła się smutno i wskazała mu fotel.
- Strasznie mi głupio, wiem, że nie powinienem – kontynuował, kiedy już usiadł – Ale po tym co usłyszałem nie mogę pozbierać myśli. Mieszko nie wie, prawda?
Michalina zaczęła wpatrywać się w swoje dłonie, a Aleh zauważył jak jej blade palce drżą.
- Mieszko myśli, że nadal mam depresję – odpowiedziała cicho – Nie potrafię powiedzieć mu prawdy. Nasi rodzice już nie żyją. Mamy tylko siebie. Jak mam mu powiedzieć, że niedługo zostanie sam?
Spojrzała mu prosto w oczy, jakby oczekiwała od niego odpowiedzi. Ale Aleh nie wiedział co jej powiedzieć. Nie wiedział co zrobić. Nie chciał nawet zastanawiać się jak on by w takiej sytuacji postąpił. To wszystko wydawało mu się zbyt mroczne.
- Michałowi też niepotrzebnie powiedziałam. Nie potrzebnie tam pojechałam, wtrącałam się w jego poukładane życie. Ale chciałam, żeby wiedział. Bo widzisz, on dla mnie był… chyba nadal jest kimś ważnym.
Aleh nie zastanawiał się nad tym co robi. Nie pomyślał, że w każdej chwili do pokoju może wejść Mieszko i to co zobaczy może wydać mu się co najmniej nie na miejscu. Aleh po prostu zerwał się z fotela, po to by usiąść na łóżku koło Michaliny i mocno ją do siebie przytulić.
- Musisz powiedzieć bratu, może jest jeszcze jakaś szansa. Musisz się leczyć.
Michalina, którą początkowo trochę zdziwił gest siatkarza, pokręciła smutno głową.
- Lekarze nie widzą żadnych szans. Dali mi miesiąc. Może trochę więcej.
Aleh nie potrafił powstrzymać wzdrygnięcia, na wieść o terminie odejścia Michaliny. Nie uszło to jej uwadze.
- Nie przejmuj się. Michał też się nie przejął.
- Michalina on płakał. Kiedy odeszłaś rozpłakał się jak dziecko.
Dziewczyna odwróciła głowę i zapatrzyła się w jakiś punkt na ścianie. Aleh nadal obejmował ją swoim ramieniem i może to skłoniło ją do zwierzeń.
- Mieliśmy wziąć ślub. Mieliśmy być razem na dobre i na złe. Aż do końca świata. A tak naprawdę to mieliśmy się pobrać ze względu na Szymka, synka mojej najlepszej przyjaciółki. Ona… Jej ciąża od początku była zagrożona, a potem Iza… Iza zmarła podczas porodu. Szymek został sam. Chciałam się nim zaopiekować, ale mogło go adoptować tylko małżeństwo. Myślałam… raczej wierzyłam w to, że Michał go kocha, tak samo jak kocha mnie i że razem stworzymy rodzinę. Na trzy tygodnie przed naszym ślubem Szymek zmarł.
Łzy spływały jej po policzkach, a Aleh nie miał odwagi dotknąć jej twarzy by je otrzeć. Patrzył tylko jak drżą jej usta, jak światło w oczach gaśnie. Przez moment przeszło mu przez myśl, że ona już umarła. Razem z tym dzieckiem.
Szybko wyrzucił tą idiotyczną myśl z głowy. Michalina mówiła dalej.
- Nie było ślubu. Nie było już nic. Michał wyjechał, bo dla niego to tez było zbyt wiele, ja załamałam się psychicznie. Mieszko opiekował się mną jak mógł, a ja już miałam dość życia, rozumiesz? A teraz to życie ma dosyć mnie – zaśmiała się ponuro – Kiedy Mieszko mi pomógł, kiedy myślałam, że może jakoś to będzie lekarz powiedział, że ma nowotwór. Tyle. A ja wyobraziłam sobie, że hoduję w sobie jakiegoś potwora, który nie pozwala mi normalnie żyć. Ale wiesz co? Ja postanowiłam, że na przekór niemu będę normalnie żyć. Że wykorzystam ten czas który mi został. Bo chciałam jakoś odwdzięczyć się… sama nie wiem. Po prostu chciałam być blisko Mieszka. Ale ten wyjazd do Bełchatowa… To spotkanie z Michałem. On jutro tu będzie, prawda?
Aleh powoli kiwnął głową, a Michalina zagryzła wargę i zaczęła się kołysać. Przyjmującemu huczało w głowie, jakby przesadził z ilością alkoholu.
- Niepotrzebnie tak naskakiwałam na Michała, przecież miał prawo ułożyć sobie życie. Tylko, że on strasznie się zmienił. Mój stary Michał nie zachowałby się tak wobec mnie. I mój Michał opowiedział by o wszystkim żonie, a nie robił z tego taką wielką tajemnicę. To przykre…
Aleh nie mógł już tego słuchać. Nie mógł patrzeć. Nie mógł i nie chciał zrozumieć.
Ujął dłonie Michaliny w swoje ręce i wtedy dostrzegł na lewym nadgarstku tatuaż.
- To prezent od Michała. Tak bym zawsze o nim myślała, kiedy wyjedzie na dłużej… - westchnęła ciężko – Teraz to i tak już bez znaczenia.
Aleh wiedział już co trzeba zrobić. Zmusił Michalinę by spojrzała mu prosto w oczy.
- Zaraz po moim wyjściu powiesz wszystko Mieszkowi. A jutro jeszcze przed meczem pojedziesz do szpitala.
Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Aleh był spokojny i pewny tego co mówi.
- Musi być jakaś szansa, nie możesz się poddać. Jeśli leczenie będzie kosztowało, to chłopaki się dołożą, albo zrobimy mecz charytatywny, czy wystawimy koszulki na licytację. Michalina nie pozwolę ci umrzeć. Przecież sama powiedziałaś, że mimo wszystko chcesz w końcu żyć.
Milczała. Aleh widział w jej oczach strach, niedowierzanie i wdzięczność. Przytulił ją mocno. Nie podda się. Jej też nie pozwoli.
Aleh postawił torbę w pokoju dziewczyny. Michalina obdarzyła go uśmiechem i wskazała miejsce obok siebie.
- Boisz się?
Aleh uśmiechnął się. Jasne, że się bał. To ostatni mecz. Albo będzie płakał ze szczęścia albo z rozpaczy.
- A ty?
Michalina zagryzła wargę. Tamtego dnia, kiedy odwiedził ją Aleh nie spełniła tylko jednej jego prośby. Nie powiedziała nic bratu. Nie potrafiła. Mieszko był dla niej wszystkim i nie chciała by kolejny raz martwił się o nią. Aleh nie mógł jej do tego zmusić.
Za to dzięki przyjmującemu znalazła się ponownie na badaniach w szpitalu. I to nie jednym. Achrem swoimi kanałami załatwiał jej kolejne wizyty, ale wszędzie diagnoza brzmiała tak samo. Stadium rozwoju nowotworu było już tak zaawansowane, że nie można było nic zrobić.
- Chyba nie – odpowiedziała powoli – Bardziej boję się o Mieszka.
- Wiesz, że musisz…
- Wiem – przerwała mu – Powiem. Tylko nie dziś. Ani nie jutro. Bo wiem, że będzie chodził szczęśliwy z tym swoim złotym medalem. Ty też.
Uśmiechnęła się szeroko, a Aleh to odwzajemnił, choć czuł jak skurcz bólu atakuje jego serce. Już niedługo Michaliny zabraknie. Tak po prostu odejdzie. I trzeba będzie żyć normalnie.
Michalina po wyrazie jego twarz domyśliła się co kłębi się w głowie przyjmującego. Ścisnęła jego rękę jakby chciała dodać mu otuchy.
- Przecież jeszcze się spotkamy… Gdzieś tam… W niebie…