A beautiful lie - 30 Seconds To Mars
Padasz na łóżko. Puste łóżko. Po omacku szukasz ramion żony, choć doskonale wiesz, że dzisiejszej nocy nie czekały na ciebie. Mieszkanie jest puste, łóżko jest puste. Tylko życie jakby czymś wypełnione.
Padasz na łóżko. Puste łóżko. Po omacku szukasz ramion żony, choć doskonale wiesz, że dzisiejszej nocy nie czekały na ciebie. Mieszkanie jest puste, łóżko jest puste. Tylko życie jakby czymś wypełnione.
W ręku miętosisz zdjęcie i mimo ciemności patrzysz na nie. To takie niedorzeczne, a jednak prawdziwe. Życie lubi sobie kpić.
Telefon informuje o nowej wiadomości. Masz ochotę rzucić nim o ścianę, ale wystarczy jedno spojrzenie na wyświetlacz, byś zmienił zdanie. Jakie to zdumiewające, że przez te wszystkie lata nadal posługiwała się tym samym numerem. Jakby czekała na jakiś sygnał od ciebie. A ty byłeś głupcem.
Łukasz, Franek nic nie wie. I niech tak zostanie. Jest szczęśliwy i nie pozwolę by ktoś to zepsuł. Żyj tak jak dotąd. Musiałam ci powiedzieć. Żegnaj.
Czytasz te wiadomość, w kółko, od początku. Franek. Jest szczęśliwy. Franek.
Rzucasz telefon, który odbija się od ściany i pada na podłogę. Gnieciesz zdjęcie by za chwilę je rozprostować. Nie wiesz co masz robić. Gdybyś tam nie poszedł, nic byś nie wiedział. Teraz nic nie możesz zrobić. Nic.
Po co tam poszedłeś…?
Początkowo przeklinałeś w myślach te wszystkie portale społecznościowe i poczty elektroniczne. Dawni znajomi wręcz zasypywali cię zaproszeniami. Czułeś trochę obaw przed spotkaniem ze starą klasą. Mimo, że kiedyś byłeś dość lubianą osobą, to nie mogłeś przewidzieć jak na twój widok zareagują znajomi. Mogłeś spodziewać się wszystkiego. W końcu byłeś nie byle kim. Stanowiłeś część drużyny, która już od kilku lat była jedną z mocniejszych ekip na międzynarodowych parkietach, a ostatnio stałeś się głównym reżyserem gry narodowej reprezentacji. Popularność nie uderzyła ci do głowy, nadal byłeś tym uśmiechniętym chłopakiem z niewielkiej miejscowości, który cierpliwie piął się w górę.
Gdy twoja żona nie wyraziła większego zainteresowania zjazdem klasowym i ty postanowiłeś go sobie odpuścić. Kiedy jednak odpowiedź z odmową dotarła do organizatorów, zostałeś zbombardowany namowami by jednak przyjść. Skapitulowałeś. Na klasowym zjeździe miałeś pojawić się na chwilę i bez partnerki. Przyjść, pokazać się, tak by potem dawni znajomi nie zarzucili cię zdjęciami i wiadomościami, informującymi jak wiele straciłeś.
W sumie to nawet byłeś ciekawy jak ludzie z którymi spędziłeś szkolne lata zmienili się, kim są, co osiągnęli. Ty miałeś się czym pochwalić, ale z drugiej strony nie chciałeś wzbudzać zbytniego zainteresowania. To, że byłeś znaną osobą nie przeszkadzało ci w byciu normalnym człowiekiem.
Było ci trochę nie na rękę, że musisz iść tam sam. Żona ograniczyła się jedynie do przygotowania ci odpowiedniego stroju i życzenia udanej zabawy. Sama udawała się na wizytę do rodziców.
Pokręciłeś głową. Zawsze bawicie się razem. I tylko wtedy zabawa jest udana. Tym razem jedziesz tam tylko odbębnić swoją powinność, żeby potem mieć święty spokój.
Musisz przyznać, że starzy znajomi wybrali świetne miejsce na imprezę. Wielki budynek, z olbrzymią salą balową idealnie pozwala na to, by nie rzucać się w oczy. A tobie właśnie o to chodzi. Spotkać się z tym kim trzeba, wypić jednego drinka i tłumacząc się zobowiązaniami w pracy, szybko się zmyć. Twoje plany jednak legą w gruzach, kiedy dopada cię kumpel z ławki, któremu towarzyszy długonoga małżonka. Zaczynacie wspominać dawne czasy, po chwili dołącza do was reszta klasowej paczki i przez chwilę masz wrażenie, że czas się cofnął, a ty znów masz te naście lat i zupełnie inaczej patrzysz na świat. Korzystając z dobrze wyposażonego barku, wspominacie dawne czasy i licytujecie się kto więcej osiągnął. Wielu dopytuje o twoją żonę, ale zbywasz ich lakonicznymi odpowiedziami. Patrząc jak koledzy świetnie bawią się ze swoimi partnerkami, trochę ci żal, że twoja nie wyraziła chęci by ci towarzyszyć.
Miałeś pobyć tu tylko przez chwilę, ale ta chwila zaczęła zmieniać się w godzinę. Koledzy nie chcieli słyszeć o tym, że musisz już wyjść. Kiedy po raz kolejny próbowałeś przekonać kumpla, że już czas na ciebie, ten szturchnął cię w ramię i wskazał na osobę, która spóźniona, nieśmiało rozglądała się po sali. Aż otworzyłeś usta ze zdumienia. Nawet po tylu latach znów dane było ci poczuć ten przyjemny ścisk w jamie brzusznej, jakby organizm nadal pamiętał…
Miałeś wrażenie, że nic się nie zmieniła. Obserwowałeś ukradkiem, jak pośród tańczących odnajduje swoje dawne koleżanki, jak tłumaczy im coś, lekko gestykulując dłońmi. Chłonąłeś jej widok, by po tylu latach znów się nim nasycić.
Gapiłeś się na nią, a obok ciebie kolega uśmiechał się znacząco. On jedyny wiedział jakim uczuciem kiedyś ją dążyłeś. Wtedy można było uznać to za szczeniackie, teraz miałeś wrażenie, że powraca. Ukryte gdzieś w głębi twojej duszy, wypływa na powierzchnię i zalewa cię całego: od stóp w twoich ulubionych butach, aż po potraktowane żelem włosy.
Przecież to niemożliwe, żeby po tylu latach zrobiła na tobie aż takie wrażenie…
Kolega popycha cię w jej stronę. Po prostu, podejść i przywitać się. Tak jak robią to cywilizowani ludzie. Przecież to miłe spotkać się tak po latach, pogadać…
Mielibyście sobie wiele do wyjaśnienia. W końcu tyle niewypowiedzianych słów zostało pomiędzy wami, a los nie dał wam szansy byście mogli je usłyszeć. Więc może teraz jest dobry czas. Tylko czy warto wracać do przeszłości, skoro każde z was na swój sposób już poukładało życie. Po co burzyć tę harmonię na którą każde z was tak długo pracowało? Nie warto…
W końcu i ona cię zauważa. Przez moment widzisz jak zdziwienie maluje się na jej twarzy, a potem szybko odwraca wzrok, udając, że byłeś tylko przewidzeniem, które niekontrolowanie pojawiło się w jej świadomości. Takie, o którym chce się jak najszybciej zapomnieć, które nie budzi dobrych uczuć. To tylko utwierdza cię w przekonaniu, że im szybciej sobie wszystko wyjaśnicie tym lepiej. A skoro los dał wam taką szansę, to musicie ją wykorzystać. Ty musisz.
Zbierasz w sobie całą odwagę i ruszasz w jej kierunku. Masz wrażenie, że czuje się przytłoczona, a nawet zaszczuta. To niedorzeczne. Ty zawsze dawałeś jej wolność. A może to ona tobie… To chyba ta wolność was zniszczyła.
Podchodzisz i stajesz przed nią, a w głowie masz zupełną pustkę. Te piękne sentencje, które miałeś ułożone wywietrzały z niej zupełnie. Czujesz się jak idiota, a jej spuszczony wzrok nie pozwala ci wyrwać się z tego stanu. Stoicie w prowizorycznej ciszy, bo przecież wokół was odbywa się zabawa z głośną muzyką i całą gamą ludzkich rozmów. Tylko wy jakby zapomnieliście na czym polega komunikowanie międzyludzkie…
To ona odezwała się pierwsza. Jakby ta cisza między wami kuła ją tak jak ciebie. Rzuciła zwykłe, neutralne Cześć, ale dla ciebie to brzmiało jak zachęta. Teraz już nie miałeś nic do stracenia, za to wiele do zyskania. Mogłeś uratować zagubioną dawniej przyjaźń.
Warunki do rozmowy nie były zbyt korzystne, więc zaproponowałeś wyjście na zewnątrz. Z lekko przestraszoną miną zgodziła się. Wtedy też dostrzegłeś na jej smukłym palcu złotą obrączkę. Coś zakłuło cię w serce.
Księżyc, choć nie w pełni ukazywał swe oblicze i tak pięknie odbijał się w jej oczach. Nocne, letnie powietrze owiewało wasze twarze i ciała. Wahałeś się tylko przez moment; twoja marynarka spoczęła na jej ramionach, a z jej ust padło ciche: Nie trzeba.
Nie łatwo jest zacząć taką rozmowę. Nie łatwo jest wrócić do momentu, kiedy wasze drogi się rozeszły. A jednak oboje odczuwacie potrzebę by jeszcze raz przez to przejść. Może to pozwoli wam zrozumieć… Choć czasami lepiej jest żyć w nieświadomości; tym błogim stanie niewiedzy.
Mimo to zaczynacie rozmawiać. O was. Nie o tym co było między wami, ale o tym co każdemu z was przytrafiło się od chwili, gdy widzieliście się po raz ostatni. I tak dowiadujesz się, że skończyła studia, że założyła wydawnictwo, że jej miłość do literatury nie wymarła, ale wręcz kwitnie, bo jest w trakcie pisania własnej książki. Jej pierwsze literackie dziecko. Bo takie w sensie fizycznym już posiada. Wyjmuje nawet zdjęcie, na którym troje ludzi uśmiecha się do obiektywu. Ona, z długimi jasnymi włosami, które rozwiewa wiatr, oparta na ramieniu wysokiego bruneta o ostrych rysach twarzy i poważnym spojrzeniu. I ich syn. Wysoki, szczupły chłopak, z burzą ciemnych włosów i piłką do siatkówki, którą trzyma w ręce.
Oczyma wyobraźni widzisz na tej fotografii swoja rodzinę. Ty, twoja żona i wasze dziecko. Twoje jedyne niespełnione marzenie…
Widok tego chłopca zaczyna kuć cię w oczy. A może to ta piłka. Twoje dziecko też pewnie od najmłodszych lat wsiąkałoby tą atmosferę, a z upływem lat samo zdecydowałoby czy chce podążać twoją ścieżką czy obrać zupełnie inny kierunek.
Ostatni raz patrzysz na chłopca. Może mieć dwanaście lat. To by oznaczało, że urodził się rok po tym jak zdaliście maturę. I potwierdziłoby twoje przypuszczenia. Ona naprawdę cię wtedy zdradziła…
Jej towarzystwo staje się dla ciebie uciążliwe. Zastanawiasz się jak pożegnać się by nie sprawić jej przykrości, choć w głębi duszy chciałbyś, żeby nadal płaciła za to co zrobiła w liceum.
W końcu bez słowa odwracasz się i chcesz odejść, ale jej cichy krzyk każe ci się zatrzymać. Patrzysz jej w oczy, znów możesz się w nich zatopić jak w bezkresnym oceanie i już wiesz, że ona wie jakie myśli błąkały się w twoim umyśle; że wróciłeś do tamtej sytuacji sprzed lat.
Nie płacze, jej oczy nie lśnią od łez i to sprawia, że nie uciekasz przed jej wyjaśnieniami, chcesz jeszcze raz przejść przez tą historię.
Nie zdradziłam cię Łukasz. Nigdy cię nie zdradziłam.
Nie wierzyłeś w to. Przez te wszystkie lata nie potrafiłeś w to uwierzyć. Pokazałeś jak nic niewarte było twoje zaufanie.
Dostrzegasz w jej spojrzeniu żal. Gdybyś wtedy nie był takim nadętym dupkiem to wysłuchałbyś jej wyjaśnień. Może wtedy przyszłość byłaby zupełnie inna…
Nie masz prawa narzekać. Nie masz prawa zastanawiać się co by było gdyby. Jesteś szczęśliwy.
Wierzę ci.
Tylko czy teraz to cokolwiek zmieni? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
Ona też wie, że nie. Każde z was poszło w swoją stronę. Nie ma już takiej mocy, która kazała by wam zawrócić.
Kiwa głową, a jej złotymi włosami zaczyna bawić się wiatr. Łapie cię ochota by zanurzyć w nie dłonie, by napawać się ich gładkością i delikatnością. Nie możesz. Ta przyjemność zarezerwowana jest dla tego bruneta o ostrych rysach.
Krępująca cisza spływa na was i oboje boicie się ją przerwać. W końcu ona wciska ci w rękę kolejne zdjęcie, które wyjęła z torebki. A potem szybko odchodzi nim zdążysz ją zatrzymać.
Na fotografii jest tylko ten chłopiec. I ten jego radosny błysk w oczach.
Odwracasz zdjęcie, bo nie możesz już patrzeć na to szczęśliwe dziecko i dostrzegasz, że na odwrocie jest wiadomość dla ciebie. Poznajesz jej charakter pisma. Kształtne litery, to charakterystyczne „F”. Napisała tylko datę i imię. Wpatrujesz się w te cyfry i twój umysł samoistnie wykonuje niezbędne obliczenia. Jak grom z nieba spada na ciebie prawda, której kilkanaście lat temu nie chciałeś słuchać, bo byłeś głupcem, który patrzył na świat tylko przez pryzmat swojej dumy.
Rzucasz się w pościg, ale już na starcie wiesz, że nie masz szans. Już jej nie znajdziesz. Przepadła ostatnia szansa. A ona dała ci to zdjęcie bo chciała, żebyś wiedział. Bo masz prawo wiedzieć.
Twarz chłopca śmieje się do ciebie z fotografii, a ty przesuwasz palcem po jego policzkach i nie możesz uwierzyć.
Już od dawna twoje największe marzenie spełniło się, a ty niczego nieświadom przeklinałeś los.
Masz syna.
Sen nie chce nadejść. Nie chce ukoić skołatanych nerwów, odpędzić niechcianych myśli, choć trochę złagodzić ból. Syn. Takie zupełnie naturalne, ale jakże magiczne słowo.
Musi być do ciebie podobny. Kocha siatkówkę. Może kiedyś będzie wielkim graczem. A ty nie będziesz mógł wykrzyczeć całemu światu, że jesteś z niego dumny. On sam nigdy się o tym nie dowie.
Walka nic nie zmieni. Może tylko zepsuć. Sprawić jeszcze większy ból. W tej rozgrywce musisz spasować. Ale to zdjęcie…
Chowasz obraz chłopca głęboko w sercu, a potem idziesz do łazienki, gdzie obok świeczek znajdujesz zapałki. Ognisty płomień trawi uśmiech tego dziecka. Razem z nim płonie coś w tobie.
Koniec gry.
***
Ani trochę się nie zdziwię jeśli nic nie zrozumiesz, bo mi samej ciężko było przez to przebrnąć.
Jutro już mistrzostwa, wielkie nadzieje, presja, oczekiwania. Życzę chłopakom, żeby czerpali z gry jak najwięcej radości, a wyniki same przyjdą.
Specjalne życzenia również dla Łukasza K., który w piątek skończy 33 lata. Ta zagrywka w Połtawskiego z meczu Polska – Rosja 2006 zostanie już ze mną na zawsze.
Przeczytałam dziś wywiad z Gyorgy’em i prawie się popłakałam. Jemu tez życzę jak najlepiej.
To tyle. Kolejna historia za miesiąc.