19 czerwca 2013

Cristian


With or without you - U2
 
 
- Cristian, dogadajmy się.
   Patrzę na żonę i jedyne uczucie jakie mnie ogarnia to zażenowanie. W życiu bym nie przypuszczał, że przed obcymi ludźmi będę musiał tłumaczyć się ze swojego życia.
   - Daj spokój – mruknąłem – O patrz, idzie twój kochaś – dodałem, chcąc by odczuła w moim głosie niechęć.
   Chyba nie sprawdziłem się w roli męża, skoro moja żona musiała szukać wrażeń w ramionach innego. I jeszcze wykazała się takim tupetem, że zaprosiła go na naszą rozprawę rozwodową. Marzyłem tylko o jednym. Żeby ta farsa jak najszybciej dobiegła końca.
   - A gdzie twoja przyjaciółka, co? – teraz to ona była złośliwa – Nie przyszła popatrzeć jak stajesz się wolny?
   Powstrzymałem się od komentarza, z nadzieją rozglądając się po korytarzu. Liczyłem na obecność Camilli. Czułbym się lepiej, gdyby przyjaciółka była tu ze mną. Gdyby nie ona, nie wiem jak zniósłbym ostatnie dni. Nie dość, że kłopoty z żoną, to jeszcze to paskudna kontuzja. Wszystko się waliło. Na kolegów nie mogłem liczyć na tyle, na ile bym chciał, bo zawaleni byli treningami. Zbliżały się decydujące mecze w lidze, a ja nawet nie mogłem pomóc drużynie. Każdy by się załamał.
   Moją jedyną podporą była właśnie Camilla. Po prostu była przy mnie, kiedy tego potrzebowałem. Wiedziałem jak ciężko pracuje, ile ma obowiązków, a mimo to zawsze znalazła czas, żeby wpaść do mnie lub zadzwonić. Obchodziła się ze mną jak z małym dzieckiem, ale nie powiem nawet mi to pasowało. Pierwszy raz od bardzo dawna ktoś się mną tak opiekował.
   Choć wiele osób w to nie wierzyło (w tym moja żona) to nasze relacje były czysto koleżeńskie. Ani ona ani ja chyba nie byliśmy gotowi na nowe związki.
   Rozprawa, dzięki Bogu, trwała przyzwoicie krótko. Rozwód orzeknięto z wyłącznej winy mojej byłej już żony. Camilla nie pojawiła się na rozprawie i jakoś tak przykro mi się zrobiło, ale zaraz okazało się, że czeka na korytarzu.
   - Już po wszystkim – oznajmiłem z nikłym uśmiechem i chciałem ją przytulić, ale odsunęła się, zachowując dystans. Jedynie wyciągnęła rękę w moją stronę.
   - Gratuluję – powiedziała. Coś w wyrazie jej twarzy nie spodobało mi się, a może bardziej zaniepokoiło – Cristian, muszę ci coś powiedzieć.
   - To mów – nie rozumiałem co się dzieje, a z jej twarzy niewiele mogłem wyczytać.
   - Nie tutaj. Po drugiej stronie ulicy jest kawiarnia, chodźmy tam.
   Poszedłem za nią jednocześnie ciekawy i zaniepokojony. Zamówiliśmy po kawie i czekałem w napięciu co usłyszę. Camilla długo zbierała się by wydusić coś z siebie.
   - Wyjeżdżam – powiedziała w końcu, zawzięcie mieszając w swojej filiżance – Do Tokio.
   Zamurowało mnie. Tokio? Przecież to drugi koniec świata. Ona nie może tak mnie tu zostawić.
   - Jak to?
   - Powstaje tam oddział naszej firmy, podpisaliśmy umowę z partnerską z jedną z tamtejszych korporacji. Ktoś musi tam pojechać i wypadło na mnie.
   - Na jak długo? – spytałem. Cokolwiek teraz nie usłyszę, dla mnie to i tak będzie wieczność.
   - Nie wiem, rok, może dłużej. To zależy od tego jak nasza firma przyjmie się na tamtym rynku.
   Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do obecności Camilli w moim życiu, że teraz nie potrafiłem wyobrazić sobie choćby jednego dnia bez niej. A rok? Albo nawet dwa lata?
   - Pojutrze mam samolot, ale… chciałabym się z tobą pożegnać już teraz. Trzymaj się Cristian – byłem jak sparaliżowany, kiedy Camilla wstała, pocałowała mnie w policzek i szybko wyszła. Nie potrafiłem pogodzić się z faktem, że jej już nie będzie. Dotarło do mnie, jak bardzo jej potrzebuję. Może powinienem był zrobić wszystko, żeby jednak została we Włoszech, została ze mną… Nie zrobiłem nic. Dwa dni później patrzyłem jak jej samolot odlatuje do Tokio.

 Spotkaliśmy się ponownie po dwóch latach. Ja po wielu burzliwych związkach nadal grałem w Maceracie. Ona ze wspaniałą karierą biznesową wróciła do Włoch. Przez te lata próbowałem o niej zapomnieć, ale nie potrafiłem. Kiedy tylko dowiedziałem się o jej powrocie, jak szalony popędziłem do mieszkania, w którym mieszkała przed wyjazdem. Była zaskoczona moją wizytą. A mnie jeszcze bardziej zaskoczył widok srebrnej obrączki na jej serdecznym palcu.
   Powinienem wziąć to pod uwagę. Przecież taka kobieta jak ona nie mogła być sama. Poczułem jak kolejny raz tracę coś ważnego.
   - Gratuluję, nie wiedziałem, że wyszłaś za mąż – chciałem, by moje słowa były życzliwe i szczere, ale chyba nie do końca udało mi się połączyć te dwie rzeczy.
   Zaskoczyła mnie jej reakcja. Camilla rozpłakała się. Pierwszy raz widziałem jak płacze.
   - Jestem w trakcie rozwodu – powiedziała, szlochając głośno.
   Role się odwróciły. Teraz to ona potrzebowała pomocy i wsparcia. Byłem gotów jej to dać. Chciałem być przy niej, tak jak ona była przy mnie.
   Jej rozwód okazał o wiele gorszy w porównaniu z moim. Mąż Camilli był zwykłym chamem i często zastanawiałem się jak ona w ogóle mogła związać się z kimś takim. Nie pytałem jej o to, czułem, że roztrząsanie jej związku mogłoby sprawić jej jeszcze więcej bólu. Wiedziałem ile ją to wszystko kosztuje, bo sam przechodziłem przez coś podobnego.
   Ale opłacało się. Sąd orzekł rozwód i Camilla była wolna. Jej eks wrócił do Japonii, a ona zmieniła pracę. Ja ponownie stałem się jej przyjacielem. Nie ukrywam, chciałem być kimś więcej, tyle czasu już straciliśmy, ale  Camilla nie chciała się z nikim wiązać. Czułem, że bała się ponownie komuś zaufać. Tym mocniej zacząłem się starać, by przy mnie czuła się bezpiecznie. Po dwóch miesiącach wyznałem jej swoje uczucia. Uciekła.
   Byłem pewien, że to koniec. Kolejny raz przeżywałem jej utratę. Tego, że wyjechała za granice dowiedziałem się parę dni później. Wkrótce potem otrzymałem od niej list. Przepraszała, jakoś próbowała tłumaczyć swoją decyzję, a na koniec dodała, że nie jest w stanie związać się ze mną. Strach po nieudanym małżeństwie tak się w niej zakorzenił, że nie pozwalał jej zaufać mi.
   Postanowiłem po raz ostatni zawalczyć o nią.
   Rzuciłem wszystko, nie licząc się z konsekwencjami i pojechałem do Hiszpanii, gdzie według jej matki miałem ją odnaleźć. Ryzykowałem wiele, ale ona była najważniejsza. Widziałem ją w każdej kobiecie, która pojawiła się na mojej drodze; powoli stawała się moją małą obsesją. Jeszcze nigdy w życiu na nikim mi tak nie zależało.
   Udało mi się ją odnaleźć. Była zaskoczona moim widokiem, a ja szybko wykorzystałem szok w jakim była.
   - Kocham cię. Jeśli nie wrócić ze mną do Włoch, to zostanę tu z tobą, a potem udam się w każde miejsce, do którego pojedziesz. Już nie pozwolę, żebyś mi uciekła.
   Tym razem została. A ja zostałem razem z nią. Trochę nieufna, ale już moja.
   Spędziliśmy tydzień w Hiszpanii. Najpiękniejszy tydzień mojego życia.

***
Znów krótko i banalnie. No i włosko. A jak włosko, to taka mała dedykacja dla Łukaszka, bo pomógł mi ogarnąć się z ostatnim egzaminem.
Wracam w czwartek a ty już szykuj rakietki;)
A w piątek mecz:)

2 komentarze:

  1. Jestem bardzo ciekawa jak Łukaszek ci pomógł, liczę na wyjaśnienia;) Nie wiem co ci jeszcze napisać, więc idę rozciągać mięśnie, by nie mieć zakwasów jak ostatnio:)Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łukaszek sam nie wie, że mi pomógł, ale najważniejsze, że pomógł i wszystkie egzaminy zdane!

      Usuń