19 lipca 2013

Grzegorz, Zbigniew, Jochen czyli historia pisana w pięciu aktach


Akt I

- Excuse me. I’m looking for a Jochen. Jochen Schöps.
W tym momencie Zbyszek Bartman dostał prawdziwego wytrzeszczu oczu. Gapił się na dziewczynę, która stanęła obok niego. Zwyczajnie wmurowało go w podłoże. I wcale nie chodziło o wygląd dziewczyny. Bardziej zszokowały go jej słowa.
Spojrzał na Grzegorza Łomacza i jeszcze bardziej wybałuszył oczy.
- Słyszałeś? Ta laska szuka Jochena!
Grzegorz, w przeciwieństwie do kolegi, nie zauważył w tym nic dziwnego. W końcu niemiecki atakujący miał prawo spotykać z przedstawicielkami płci pięknej.
- Przestań się tak ekscytować, tylko powiedz pani gdzie znajdzie Schöpsa – zrugał kolegę i posłał uśmiech w kierunku dziewczyny. Ta nie odwzajemniła jego przyjaznego gestu, tylko wpatrywała się w Bartmana i nieznacznie unosła lewą brew.
- Ale ja nie wiem gdzie on jest – zaperzył się Zbyszek – Pewnie szlaja się gdzieś z Igłą albo Nikolą…
- Kto to jest Nikola?
Jeżeli Bartmana mogło jeszcze bardziej zamurować to właśnie nastąpiła ta chwila. Atakujący o mało co się nie przewrócił z wrażenia, kiedy nieznajoma przemówiła w jego ojczystym języku.
- Nikola to… - chciał wyjaśnić Grzegorz, ale Zbyszek mu przerwał.
- To ty jesteś z Polski?
Dziewczyna obrzuciła go tylko krytycznym spojrzeniem, po czym przeniosła wzrok na Grzegorza.
- To gdzie znajdę Jochena?
- Prawdopodobnie jest w swoim pokoju. Drugie piętro, ale numeru pokoju nie znam.
- Dzięki. I powiedz koledze, żeby pozbierał szczękę z ziemi. Szkoda takich krzywych zębów.
Grzegorz parsknął śmiechem, kiedy dziewczyna odeszła. Zbyszek potrzebował jeszcze paru minut, żeby się ogarnąć.
- Widziałeś?! – wrzasnął – Przecież to jest niezgodne z żadnymi zasadami. Przecież on jest Niemcem!
- Co ty bredzisz? – spytał Grzegorz, patrząc jak Bartman łapie się za głowę i tarmosi misternie ułożoną fryzurę.
- No bo… No bo… - plątał się Zbyszek – On jest Niemcem. Więc jak to możliwe, że szukają go takie laski?
- A tu cię boli – zaśmiał się Grzegorz – Chciałem ci przypomnieć, że ciebie już jedna
laska znalazła – dodał znacząco, czym chciał przypomnieć o istnieniu dziewczyny Zbyszka.
Ale Bartman był tak zaaferowany, że zupełnie zignorował słowa kolegi.
- Ty, Grzesiek – zrobił minę jakby nagle go olśniło – A Jochen to czasem nie jest żonaty?
- A mnie skąd o tym wiedzieć?
- Ty, no bo jak on ma żonę, pewnie jakąś Helgę – dedukował Zbyszek – To… Ty, ale jaja. Schöps ma pannę na boku.
- Już chyba do reszty zdurniałeś – zgasił kolegę Grzesiek – To pewnie tylko jakaś znajoma albo kuzynka. A ty od razu wysuwasz jakieś głupie wnioski.
- Kuzynka, jasne – zakpił Zbyszek – A ciebie też odwiedzają takie kuzynki? – zapytał, ale nie zaczekał na odpowiedź Grześka – Mówię ci, że Jochen kręci jakieś romanse na boku. Z resztą nie dziwię mu się, wiadomo, że Polskie dziewczyny są najładniejsze… Ty, ale ona też miała obrączkę!
- No i co z tego? – spytał już trochę zniesmaczony Grzegorz.
- Jak to co z tego? – Zbyszek wytrzeszczył oczy – To, że ona też zdradza męża.
- A ty będziesz to teraz przeżywał i roztrząsał, tak?
- Chcę się tylko dowiedzieć kto tu kogo zdradza. Ty, zupełnie jak w Modzie na sukces.
Grzesiek skomentował te słowa jedynie głośnym westchnieniem. Wiedział, że jak Bartman coś sobie ubzdura, to nie ma zmiłuj. Współczuł Jochenowi i jego tajemniczej znajomej, że znaleźli się na celowniku Zbyszka.

Akt II

- Grzesiek, cicho, bo nic nie słyszę.
Grzegorz miał ochotę westchnąć ciężko, ale ostatkiem sił powstrzymał się, bo wiedział, że Zbyszek zaraz zacząłby marudzić. Mimo niezadowolenia Łomacza, obaj wcielali idiotyczny plan Bartmana w życie. Zbigniew dostał jakiejś obsesji po spotkaniu z tajemniczą znajomą Schöpsa i oznajmij, że nie spocznie póki nie dowie się kim ta dziewczyna jest.
- Cholerne drzwi, nic przez nie nie słychać – fuknął rozdrażniony Bartman i odsunął ucho od drzwi, które dzieliły go od Jochena i jego znajomej – Może spróbuję coś podejrzeć – pochylił się tak by móc zajrzeć przez dziurkę od klucza. Grzegorz, który stał obok niego, nie czuł już rozbawienia, które towarzyszyło mu na początku, kiedy Zbyszek oświadczył, że zamierza bawić się w detektywa.  Teraz czuł tylko i wyłącznie niesmak.
- Jak na złość nic nie widać – mruknął coraz bardziej zawiedziony Bartman, bo jego małe śledztwo stanęło w miejscu. Grzesiek chciał mu powiedzieć, żeby dał sobie spokój, bo jego pomysł już z założenia był idiotyczny, ale po korytarzu potoczył się dźwięk kroków i po chwili ukazała się sylwetka Nikoli.
- Eee… - Serba na moment przytkało na widok Zbyszka, który w dziwnej pozycji obmacywał drzwi do jego pokoju, ale zaraz otrząsnął się z szoku, który wywołał ten widok – What are you doing?
Bartman tylko machnął ręką w odpowiedzi. Grzesiek chciał wyjaśnić Serbowi czemu Zbyszek czatuje pod drzwiami do jego pokoju, ale w tym momencie atakujący zaklął cicho.
- Cholerne pancerne drzwi.  I jeszcze drugie piętro. Nawet przez okno nie da się zajrzeć.
Grześkowi dosłownie opadły ręce. Kovacevic chciał ponowić swoje pytanie co jest grane, ale po korytarzu rozległo się dudnienie i tanecznym krokiem do chłopaków dołączył Krzysiek.
- A co tu takie zbiegowisko? Jakaś impreza się kroi?
Łomacz już otwierał usta, by wyjaśnić idiotyzm tej sytuacji, ale Bartman go uprzedził. Patrzył na Ignaczaka, a oczy dziwnie mu lśniły.
- Igła, ty się z Jochenem przyjaźnisz, no nie?
Krzysiek nadal z bananem przyklejonym do twarzy pokiwał głową i spojrzał na Zbyszka z coraz większym zainteresowaniem.
- Bo słuchaj, jest taki temat – Bartman przysunął się bliżej libero, jakby usilnie starał się zachować pozory konspiracji czym kompletnie zignorował skwaszonego Grzegorza i skołowanego Nikolę – Do Schöpsa przyjechała jakaś laska. I chodzi o to, że trzeba się dowiedzieć kim ona jest. Bo wychodzi na to, że to jego… no wiesz… - Krzysiek pokręcił przecząco głową – No… jego kochanka – zakończył cicho, a Ignaczak na wieść o tych rewelacjach popukał się w czoło i spojrzał na Zbyszka jak na idiotę. W tym samym momencie drzwi do pokoju Jochena w końcu się otworzyły.
Niemiec, kiedy zobaczył to dziwne zbiegowisko, ograniczył się jedynie do zdziwionej miny i jego wzrok ponownie spoczął na dziewczynie, którą obejmował. Ona za to najpierw strzaskała wzrokiem Zbyszka, a potem zwróciła się do Grzegorza.
- Jeśli twój kolega jest tak bardzo ciekaw kim jestem, to powiedz mu, że wystarczy po prostu zapytać, a nie urządzać to żenujące śledztwo. Na Sherlocka Holmesa jest i za głupi i za brzydki – dodała na co Ignaczak parsknął śmiechem, a Bartman zrobił oburzony wyraz twarzy. Nieznajoma wzięła Jochema za rękę i oboje odeszli, a całe towarzystwo odprowadziło ich wzrokiem.
- Who’s she? – spytał Nikola, ale nikt nie raczył mu odpowiedzieć, bo nikt na to pytanie nie znał odpowiedzi. Ignaczak nadal zaśmiewał się z braku podobieństwa Zbyszka do sławnego detektywa, Grzegorz miał nadzieję, że jego koledze już przeszło, a sam Bartman ściągnął brwi i wpatrywał się w pusty korytarz.
- Jak nic to jego kochanka – mruknął i skrzyżował ręce na piersi.

Akt III

Grzegorzowi przypadła dziś rola widza. A wszystko przez kontuzję, która przypałętała się w najgorszym z możliwych momentów. Nic na to nie mógł poradzić i z trochę skwaszoną miną zasiadł za bandami reklamowymi. Bezmyślnie gapił się na rozgrzewających się kolegów, póki jego wzrok nie zatrzymał się na Bartmanie. Atakujący niby to truchtał wzdłuż końcowej linii boiska, ale na twarzy nie miał wyrazu skupienia, a oczy wpatrywały się w jeden punkt. Grzegorz podążył za wzrokiem Zbyszka, ale zanim to zrobił już widział czego się spodziewać. Bartman prześwietlał wzrokiem Jochena.
Łomacz tylko westchnął cicho. Sądził, że Zbyszkowi przejdzie i da już spokój. Nie przeszło. Nadal lustrował Niemca jakby to miało pomóc w odkryciu kim jest tajemnicza nieznajoma. Najśmieszniejsze było to, że Schöps był niczego nie świadom, a ja jego twarz zdradzała, że on też myślami jest przy dziewczynie.
- Wolne koło ciebie?
Grzegorz podniósł głowę i przytkało go. Stała nad nim tajemnicza znajoma Jochena i z wyrazem znudzenia na twarzy wskazywała na krzesełko obok niego. Łomacz zdołał tylko kiwnąć na potwierdzenie.
- Jochen kazał mi tu siedzieć, chociaż dobrze wie, że nie przepadam za siatkówką, ale zawsze mówi, że jak jestem na hali to lepiej mu się gra – wyjaśniła i klapnęła koło rozgrywającego. Łomacz miał tylko nadzieję, że Zbyszkowi nie zachce się patrzeć w jego stronę. Gdyby Bartman zobaczył jak gawędzi sobie ze znajomą Jochena to miałby przekichane.
- Aha – mruknął tylko. Dziewczyna rozejrzała się wokół i jej wzrok zatrzymał się na Bartmanie.
- Możesz mi powiedzieć czemu ten pajac tak się do nas przyczepił? – spytała i wskazała na Zbyszka, który nie przestawał świdrować Jochena spojrzeniem.
Grzesiek najpierw głośno wypuścił zbędne powietrze, a potem przystąpił do wyjaśniania zachowania kolegi.
- Zbyszek z natury jest ciekawski…
- Chyba wścibski – wtrąciła dziewczyna i zmrużyła gniewnie oczy.
- Może trochę – zgodził się Grzegorz, a potem zdecydował, że powie prawdę – No i Zbyszek nie może znieść, że Jochen ma taką dziewczynę jak ty.
Nieznajoma spojrzała na niego zdziwiona, a potem zarumieniła się lekko.
- Jakby mnie znał, to na pewno by Jochenowi nie zazdrościł.
- Czemu? – spytał Łomacz zanim zdołał się ugryźć w język.
Wargi dziewczyny zbiegły się w cienką linię, a ona sama odwróciła głowę i jej spojrzenie ponownie spoczęło na odbijającym piłkę Jochenie.
- Przepraszam, nie powinienem pytać, to nie moja sprawa – Grzegorz chciał się szybko zreflektować i podtrzymać jakoś rozmowę, bo jak sam ze zdziwieniem stwierdził, jego też tajemnicza nieznajoma zaintrygowała. Nawiązała się między nimi jakaś nić porozumienia i Łomacz nie chciał jej zrywać. Zbyt mocno go to wszystko zaciekawiło.
- Właśnie dlatego wyjechałam do Niemiec, tam ludzie są mniej wścibscy – powiedziała i uśmiechnęła się do Grześka – Masz ochotę na spacer?
Zaskoczyło go to pytanie i nie zauważył, że zaraz rozpocznie się prezentacja drużyn, a operator kamery właśnie uwiecznił jego zdziwiony wyraz twarzy, bo komentatorzy wspomnieli widzom o jego niedyspozycji i braku w meczowej dwunastce.
- Jak to? Teraz?
- No a kiedy? – mruknęła zniecierpliwiona dziewczyna – I tak nie grasz, więc po co masz tu siedzieć i się męczyć. I tak im nie pomożesz.
- A Jochen? – spytał ostrożnie Grzegorz, na co dziewczyna tylko uśmiechnęła się lekko i spojrzała na Niemca, który razem z kolegami prezentował się publiczności zgromadzonej na hali.
- Jochen i tak jest zajęty. A poza tym on wie, że dla mnie siedzenie tutaj to męczarnia. Chodź.
Złapała Łomacza za rękę i wyprowadziła go z hali. Żadne z nich nie wiedziało, że nie umknęli przed bystrym okiem Bartmana.

Akt IV

- Trochę daleko od centrum ta hala, prawda?
Grzegorz pokiwał głową. Jego towarzyszka wyjęła z torebki tekturową małą paczkę i zapalniczkę.
- Palę tylko wtedy kiedy nie widzi Jochen ani moja matka – wyjaśniła Łomaczowi, a ten tylko automatycznie kiwał głową – Chociaż Jochen to i tak zawsze wyczuwa – dodała jakby z nostalgią i zaciągnęła się mocno – No więc, może pokażesz mi Gdańsk. To dziwne, ale jeszcze nigdy nie byłam w tym mieście.
- Ale… A co być chciała zobaczyć? – Grzegorz był tak skołowany całą tą sytuacją, że nie miał pojęcia jak się zachować. W duchu stwierdził, że może wystarczy fakt, że będzie uprzejmy.
- A bo ja wiem. To ty tu mieszkasz, więc ty coś zaproponuj.
- No nie wiem. Może lepiej będzie jak wrócimy na halę – zaproponował z nadzieją, że znajoma Jochena zgodzi się na taki układ. Przy płycie boiska czułby się trochę swobodniej i pewniej.
- Oj daj spokój… Właśnie, nie wiem jak się nazywasz i sama też się nie przedstawiłam. Więc jakby twój uroczy kolega pytał to Sabina.
- Grzesiek – Łomacz lekko potrząsnął jej dłonią, a ona uśmiechnęła się.
- No to Grzesiek, zapraszam do mojego samochodu. Ja będę kierowcą a ty moim pilotem. Chodź.
Rozgrywający nie miał wyboru. Wsiadł do samochodu Sabiny, a po głowie chodziła mu tylko jedna myśl. Co on najlepszego wyrabia?

Po kilkudziesięciu minutach ta myśl została zupełnie wyparta przez miliony innych. Sabina koniecznie chciała pojechać na plażę, a gdy się tam już znaleźli zaczęła zachowywać się jak małe dziecko. Biegła po piasku, ganiała fale, krzyczała coś radośnie do Grzegorza. Ten patrzył na nią coraz bardziej zafascynowany.
- No chodź, woda nawet nie jest taka zimna! – zawołała go, ale on tylko pokręcił głową. Nie chciał by ludzie potem gadali, że kapitan drużyny w dniu meczu wydurnia się na plaży. Sabiny to nie zniechęciło, bo kiedy już wyszalała się w wodzie to stwierdziła, że teraz przyda im się wycieczka historyczna i Grzegorz wskazał jej drogę na gdańskie stare miasto. Zostawili samochód na jakimś parkingu i ruszyli pieszo, a Sabina wydawała się zachwycona każdą kamienicą z poprzedniej epoki. Łomacz musiał przyznać, że jej towarzystwo coraz bardziej mu odpowiadało i w głębi duszy postanowił zmusić Bartmana by szpiegował ją i Jochena.
Kiedy dotarli do fontanny Neptuna, Sabinie zaświeciły się oczy i ku przerażeniu i nawoływaniu Grzegorza wskoczyła w tryskającą wodę. Ludzie przystawali i patrzyli jak dziewczyna tańczy wokół rzeźby antycznego boga ze złotym trójzębem, a Łomacza ten widok jednocześnie fascynował i przerażał.
- Grzesiek chodź, nawet nie wiesz jakie to fantastyczne uczucie.
Rozgrywający pokręcił głową, ale Sabina miała inne plany. Wyskoczyła z fontanny, ale tylko po to by zaciągnąć do niej Łomacza. Ten zapierał się rękami i nogami, ale o dziwo to dziewczyna była silniejsza i oboje wylądowali w wodzie.
- Obudź w sobie dziecko! – krzyknęła do niego i wróciła do swojego tańca. Grzegorz na początku czuł się strasznie głupio, bo zdawał sobie sprawę, że jak ludzie go rozpoznają to będzie gadanie, ale kiedy Sabina złapała go za ręce i zaczęła kręcić dookoła odnalazł w sobie wolność i przyłączył się do jej radosnych harców. Chlapali się jak małe dzieci, śmiejąc się tak głośnie i szczerze, że Grzegorz już nie pamiętał kiedy ostatni raz pozwolił sobie aż na tyle.
- Ty patrz – w pewnym momencie zatrzymał Sabinę i wskazał jej coś palcem – Chyba straż miejska idzie to nas!
- To wiejemy! – pisnęła dziewczyna i oboje, nadal zaśmiewając się do rozpuku rzucili się biegiem, byle dalej od mundurowych. Biegli z uśmiechem na ustach, cali mokrzy, potrącali ludzi, mijali kolejne uliczki. Zatrzymali się dopiero kiedy upewnili się, że zostawili straż w tyle. Grzesiek oparł ręce o kolana i chciał złapać oddech, ale Sabina trąciła go w ramię i wskazała mu najbliższy budynek. Łomacz lot załapał o co jej chodzi i po chwili oboje siedzieli na jego dachu.
- Jeszcze nigdy nie miałam problemów z prawem. To przez ciebie!
- Jasne. A kto pierwszy nurkował w tej fontannie? – rzucił kąśliwie Grzesiek i oboje zaczęli się śmiać. Kiedy spojrzał na widok jaki roztaczał się przed nimi trudno było mu uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Powinien być teraz na hali, razem z chłopakami i obgryzać paznokcie z przejęcia, a siedzi na dachu jakiegoś budynku z dziewczyną, której zupełnie nie zna.
- Jochen pewnie jest strasznie szczęśliwy, że przyjechałaś? – zaryzykował to pytanie, ale ciekawość korciła go od środka. Chciał się czegoś dowiedzieć i wcale nie zamierzał dzielić się tą wiedzą z Bartmanem.
- No tak – przytaknęła – Tęsknił. Ja z resztą też.
- Długo się nie widzieliście?
- Kilka miesięcy – odpowiedziała – Ale to już przeszłość. Pozałatwiałam swoje sprawy, nasyciłam swoją ambicję i mogę spokojnie zamieszkać z Jochenem.
- Aha – Grześkowi cisnęło się na usta kilka pytań, ale stwierdził, że kwestia jej związku z Niemcem jest zbyt delikatna, żeby pytać tak wprost – A mogę spróbować zgadnąć czym się zajmujesz? Bo jak dla mnie to artystka-malarka. Zgadłem?
Sabina uśmiechnęła się tajemniczo i pokręciła przecząco głową.
- Nie?
- Nie. Wczoraj obroniłam doktorat z fizyki.
- Żartujesz?
Grzegorz o mało co się nie opluł, taki był zdziwiony. Fizyka, a już doktorat z tej dziedziny, zupełnie nie pasował mu do dziewczyny, która jeszcze przed paroma minutami skakała po fontannie jak dziecko.
- Nie żartuję. Przez ten cholerny doktorat musiałam zostać w Niemczech, ale czego się nie robi by osiągnąć sukces. No, ale mam to już za sobą i jak Jochen zacznie podskakiwać to pokażę mu odpowiedni papierek, że to ja w tym związku mam najwyższe wykształcenie.
- Ale… ale… Już doktorat? – Grzegorz jakoś nadal nie mógł przetrawić tego faktu – Nie za młoda jesteś?
Sabina tylko uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Jestem wystarczająco stara na takie rzeczy. Na inne z resztą też.
- Na jakie? – zapytał od razu Grzesiek.
- Na przykład na prawdziwą rodzinę.
Powiedziała to z taką nostalgią, że Łomacz sam zaczął się zastanawiać czy i on już nie dojrzał to takich spraw. Sabina jakby wyczuła jego myśli.
- A ty? Obrączki nie widzę, ale może chociaż narzeczona jest?
Grzesiek ni to przytaknął ni zaprzeczył. Jego sprawy były tak zawiłe, że on sam zaczynał się już w nich gubić.
- Ona nie chce czy ty?
To dość bezpośrednie pytanie sprawiło, że Grzesiek zanim zdążył się zastanowić już opowiadał Sabinie o swojej dziewczynie, o tym jak nie mogą się dogadać, o tym jak bardzo by chciał, ale ciągle coś jest nie tak. Sabina pozwolił mu się wygadać, a potem zostawiła mu chwilę by to wszystko sam sobie przetrawił.
- Wiem, trochę to skomplikowane – skwitował na koniec, trochę przerażony faktem, że tak się przed nią otworzył.
- To nie jest skomplikowane, to jest tragiczne – powiedziała Sabina i w jej oczach pojawił się pewnego rodzaju smutek – I ty jesteś ambitny i ona. I ty chcesz się rozwijać i ona. Nie możecie tego robić razem bo każde z was odnajduje się w innym świecie. Ja i Jochen przerabialiśmy to samo. Nadal przerabiamy…
- Ale jesteście razem, prawda?
Sabina powoli pokiwała głową, jakby sama zastanawiała się na tym faktem.
- Teraz już jesteśmy. Ale ile straciliśmy przez te nasze ambicje… Powiem ci jedno Grzesiek, jeśli macie być razem to będziecie. Ale obojgu wam przyda się masa cierpliwości – zamyśliła się na moment, a potem spojrzała na zegarek – Wracajmy już, mecz pewnie zaraz się skończy.
Opuścili budynek i odnaleźli samochód Sabiny. Wracali na halę w ciszy i dopiero kiedy auto zostało zaparkowane i stanęli pod drzwiami Grzegorzowi coś się przypomniało.
- Sabina, przepraszam, że cię o to pytam, ale Zbyszek nie da mi żyć jak się dowie, że z tobą rozmawiałem, a na pewno się dowie – zaczął Łomacz, a dziewczyna tylko uśmiechnęła się zachęcająco by kontynuował – Bo widzisz, ja wiem, że to głupie, ale Bartmanowi nie przetłumaczysz, on myśli, że ty i Jochen… no, że wy…
- No co my?
- No, że Jochen ma żonę w Niemczech, a ty jesteś jego kochanką – zakończył Grzegorz, a jego twarz pokryło zażenowanie. Sabina nie przestawała się uśmiechać.
- Co to jednej rzeczy to twój kolega miał rację, Jochen miał żonę w Niemczech. Ale teraz jego żona zamieszka z nim z Polsce – dodała i zostawiła Grzegorza, który dopiero po chwili uświadomił sobie tak oczywistą rzecz. Że spędził wspaniałe popołudnie z Sabiną Schöps.

Akt V
Grzegorz widział jak po meczu Sabina podeszła do swojego męża i zachłannym pocałunkiem pogratulowała mu zwycięstwa. Widział też jak Bartman, który stał niedaleko prawie się zagotował i odszukał wzrokiem właśnie Łomacza.
- Widziałeś to? Tak się obnoszą… - atakujący aż dyszał ze złości.
- Uspokój się, mają prawo, dawno się nie widzieli – powiedział spokojnie Grzegorz i zaczął grzebać w torbie w poszukiwaniu telefonu.
- Grzesiek, ty coś wiesz – Bartman prześwietlał wzrokiem kolegę – Powiedz mi co wiesz.
- Sabina powiedziała, że jak tak bardzo chcesz wiedzieć kim jest to masz się jej sam zapytać, z chęcią ci odpowie – zbył kolegę i odnalazł w telefonie numer do swojej dziewczyny. Po rozmowie z Sabiną nadal nie wiedział co ma zrobić ze swoim związkiem, ale wiedział, że coś zrobić musi. Bezczynność tylko go zniszczy.
- Masz rację, zapytam – odfuknął Bartman i żwawym krokiem ruszył w kierunku Jochena i jego żony. Łomacz tylko pokręcił głową. Po dzisiejszym dniu życzył Sabinie jak najlepiej i zamierzał dalej utrzymywać z nią kontakt. Wiedział, czego jej potrzeba do szczęścia. Pełnej rodziny. Pełnej nie ambicji, ale emocji i wspólnego zrozumienia. I nagle stwierdzi, że jemu też tylko to i aż to jest potrzebne być w pełni poczuć życie… Wiedział już co miał zrobić.
- Ona jest jego żoną – Bartman z miną zbitego psa stanął przed nim – Jak to możliwe, przecież on jest Niemcem!
Grzesiek tylko pokręcił głową i uśmiechnął się w kierunku Sabiny. Ta pokazała mu zaciśnięty kciuk i Grzegorz zostawił skamlącego Zbyszka by wykonać ważny telefon. Taki, który miał przywrócić dziecięce kolory jego życiu.

***
Taki spóźniony prezent urodzinowy sobie zrobiłam. Chyba jak narazie najdłuższa krótka historia jaką nagryzmoliłam. Mam nadzieję, że się podoba.
Muszę dorwać się do mojego komputera i poprawić ten wygląd, bo jest masakryczny.
Kanada wygrała z Rosją. W końcu jakiś pozytyw w tym turnieju. No i Romanutti w Kielcach. Argentyńska kolonia nam się pomału robi.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz