19 stycznia 2014

Grzegorz

- Odpocznijmy od siebie, dajmy sobie trochę czasu.
Nareszcie to z siebie wyrzuciłeś. Nie patrzysz na nią. Nie chcesz widzieć jej zbolałej miny. Lub co gorsza łez. Nigdy nie lubiłeś kiedy płakała. Dlatego stoisz odwrócony do niej plecami by oszczędzić sobie tych nieprzyjemnych widoków.
- Odpocznijmy. Oczywiście, musimy od siebie odpocząć.
Kiedy się odwracasz jej już nie ma. Sprawa się rozwiązała. Masz to czego chcesz. Jesteś wolny, a jednocześnie ona nadal jest kimś bliskim. Bo przecież nie rozstaliście się. Tylko dajecie sobie trochę czasu. 
A ta ironia w jej głosie… Nie, ona nie mogła być znacząca. Oboje potrzebujecie siebie nawzajem, tylko że ty potrzebujesz jeszcze trochę luzu. Przecież to normalne, musisz się wyszaleć, żeby potem nie żałować, że coś cię ominęło. A ona będzie gdzieś w pobliżu. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas wszystko wróci do normy.
Tak, rozegrałeś to po mistrzowsku.
Następnego dnia przekonałeś się, że ta ironia w jej głosie miała jednak znaczenie.
Nie odbierała od ciebie telefonów. Irytowało cię to, ale tłumaczyłeś sobie, że mogła się odrobinę obrazić. Zapewne szybko jej przejdzie. Ona nie potrafi się na ciebie gniewać.
Wieczorem nadeszła wiadomość, że wyjechała. Jakoś to przełknąłeś. Miała takie prawo. Ile to razy wyjeżdżała do rodziców na weekend czy do babci na wieś. Tak, za parę dni wróci, pójdziecie na piwo, pogadacie.
Parę dni zaczęło się przeciągać w tydzień, potem kolejny i następny…
Koledzy początkowo śmiali się, że zachowujesz się jak bomba z opóźnionym zapłonem. Wszystko cię drażniło. Nie było dnia, żebyś na kogoś nie nawrzeszczał. Szlajałeś się po barach i klubach, szukając tam odrobiny relaksu, ale nawet roznegliżowane i ponętne dziewczyny działały ci na nerwy. Tego właśnie chciałeś. Mogłeś mieć każdą z nich. Mogłeś mieć je wszystkie naraz.
Nie chciałeś żadnej.
Ta, której potrzebowałeś była w innym mieście, z innymi ludźmi. Dała ci wolność. Nie dzwoniła, nie kontrolowała. Odsunęła się w cień, byś mógł bez żadnych ograniczeń spełniać swoje wszelkie fantazje i smakować życia. Tylko, że życie bez niej okazało się gorzkie.
Wpatrujesz się w butelkę, co i raz łykając z niej przezroczysty płyn. Nawet alkohol nie pozwala ci zapomnieć. Nie tak to miało wyglądać.
- Grzesiek, daj spokój. Ona ma kogoś, to już raczej temat zamknięty.
Masz ochotę go uderzyć. Już nawet robisz zamach, ale w porę przychodzi opamiętanie. On jest niewinny. To ty byłeś głupcem. Dociera do ciebie jakim byłeś idiotą. Ale to już temat zamknięty. Powinieneś był liczyć się z tym, że może ona nie zechce zaczekać na ciebie. Że może poszukać szczęścia w ramionach innego.
Łapiesz za butelkę, przykładasz do ust i przechylasz. Płyn spływa ci po brodzie, skapuje na koszule, a ty łapczywie pijesz dalej. Jakby to było lekarstwem na wszystko.
Nie jest. Straciłeś swoją szansę.
Otumaniony padasz twarzą na drewniany stolik, a szklana butelka upada na podłogę i rozpada się na tysiące malutkich kawałków. Tak jak rozpadło się twoje życie.

Ale miłość
Kiedy jedno spada w dół
Drugie ciągnie je ku górze

Wróciła. By cię uratować.
Uratowała.

***
Taka króciutka, ale z nadzieją, że wrócę tu w następnym miesiącu. Jak się uda to może z Heńkiem... Zobaczymy.
W ostatniej chwili dodałam szczęśliwe zakończenie, a to za sprawą chłopaków, którzy przyprawili mnie o zawał, ale najważniejsze jest zwycięstwo.


(Fragment piosenki to oczywiście happysad "Zanim pójdę")

1 komentarz:

  1. Hmm, ciekawi mnie czy pisałaś to o jakimś konkretnym Grzegorzu... Jedyne co mi się nie podoba to, że historia jest tak krótka;) Czekam z niecierpliwością na kolejną zwłaszcza, że ma być o Heńku:**

    OdpowiedzUsuń